Bornholm
8.czerwca
Przez całą noc nikt nas nie niepokoił,dlatego wyspani spokojnie robimy sobie śniadanie i przed 8 jedziemy dalej.Za chwilę jesteśmy na dużym parkingu dla plażowiczów okazuje się że tuż obok nas jest cale mnóstwo domków letniskowych .A tutejsza plaża jest mocno zatłoczona w sezonie .Prowadzi na nią 500metrowa kładka,więc z rowerem bez problemu można dojechać na sam brzeg.Za chwilę jadąc "10"docieramy do starych chatek to -zabudowania młynu wodnego Slusegard z początku 19w
Wyłapywano tu pstrągi i była tu ich wylęgarnia,jak osiągnęły odpowiednią wielkość to wpuszczano je do morza.Pstrąg wraca zawsze do miejsca narodzin więc hodowla znakomicie się rozwijała. Tu żegnamy się z nasza trasą nr.10 i jedziemy do Pedersker.Kolejne urokliwe miasteczko którego nazwa po Polsku brzmiałaby "Kościół Piotra",od kościoła pod wezwaniem Tego św.Tu też życie toczy się bez jakiegokolwiek zgiełku.Zwiedzamy kościół.Wystrój nieco inny niż w naszych kościołach .Przykuwa uwagę chrzcielnica gotlandzka wykonana z wapienia.
Warty zobaczenia jest też wiatrak z 1861r.To typowy Holender.Scieżką nr24 potem 21 wśród pól i łąk kierujemy się do Aakirkeby,czyli"Miasto kościoła nad strumieniem".W średniowieczu było stolica wyspy.Dzięki kolejce wąskotorowej o której wcześniej pisałem miało połączenie z Nexo i Ronne.Nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu że to miasto kwiatów.Były w dużych ilościach i różnorodne na miejskich klombach i w ogródkach przydomowych. Centralnym punktem miasta jest kościół Aa Kirke pw. św. Jana z 1150 roku.
Wykonano go częściowo z zielonego piaskowca, widocznego miejscami do dziś. W środku chrzcielnica z początku XII wieku wykonana przez Sigrafa oraz renesansowy ołtarz Jacoba Krembergsa z Lund Na rynku wita nas stado gęsi,a raczej ich rzeżby.Podobno w dawnych czasach ostrzegały swym krzykiem mieszkańców przed pożarami i innymi kataklizmami.Nie zapomniano o tym stawiając im ten swoisty pomnik a miejsce to potocznie nazywa się "gęsim rynkiem"Wyjezdzajac z Miasta zwiedzamy jeszcze młyn Aakirkeby
Wracamy na ścieżkę rowerową nr.10i mkniemy początkowo wśród zagajników i pól aż nad brzeg morza.Widoki są cudne. Zatrzymujemy się na plaży we wsi Arnager Niedaleko mola na końcu którego jest mały port dla łodzi.Uf jak goraco!Zostajemy tu parę godzin.
Ile można się jednak opalać?Kierujemy się więc dalej naszą 10-tką obok lotniska do Ronne.
To największe miasto (13 tys. ludzi)i stolica wyspy.Od razu widać większy zgiełk na ulicach przy porcie. W 1866 uruchomiono parowe połączenie z Ystad, potem rozbudowano port, w 1880 wzniesiono latarnię morską.
W 1945 roku miasto zostało zbombardowane przez radzieckie lotnictwo. Zniszczeniu uległa większość budynków, jednak straty w ludności cywilnej były nie były duże (Rosjanie ostrzegli mieszkańców za pomocą ulotek zrzuconych kilka dni wcześniej). Po tym wydarzeniu, z pomocą Szwedów, postawiono w R?nne 225 drewnianych domków, istniejących do dziś.
W mieście jest kino ,teatr,latarnia morska. Przy samym porcie mieści się stara portowa kuźnia , wybudowano ją w 1735 roku i od czasu do czasu jest uruchamiana i odbywają się w niej pokazy dla turystów .Oprócz tego warto zobaczyć kościół,muzeum Borholmu,fontanne na rynku ,oraz wieże obronną z 1672r.Ale przede wszystkim warto powłóczyć się wąskimi uliczkami,z oknami bez firanek na parapetach których poustawiane są porcelanowe różnorodności.Ciekawostką jest też to że na drzwiach pisze kto w danym domu mieszka.Ale te napisy są zrobione na fikuśnych płytkach ceramicznych.Wszędzie tej ceramiki pełno, dlatego ze Borholm słynie z jej wytwarzania.Oczywiście tu już jest cicho i spokojnie.Podobno niektóre domy mają elementy przywiezione z zamku Hammershus np.cegły czy drzwi.Nocleg znajdujemy w lesie przy plaży,na której przeżywamy niesamowity zachód słońca.Zanosiło się na burzę i kolory nieba z zachodzącym słońcem wyglądały tak jakby zwiastowały koniec świata.